4 Obserwatorzy
5 Obserwuję
Edeita

Światy z półki

Recenzje książek. Jestem również na platformie blogspot.

 

www.swiatyzpolki.blogspot.com

Gwiazd naszych wina

Gwiazd naszych wina - John Green, Magda Białoń-Chalecka [http://swiatyzpolki.blogspot.com/2014/07/017-john-green-gwiazd-naszych-wina.html] Wspomniałam kiedyś, że trzymam się na dystans od książek obyczajowych, szczególnie, kiedy te są bardzo rozsławione i zachwalane. Dlatego też, kiedy już do moich łapek trafi tego rodzaju lektura, na starcie jest u mnie na straconej pozycji (z pozdrowieniami dla autorów/autorek obyczajówek, które sprawiły, że ten gatunek wręcz znienawidziłam). Trzeba naprawdę się wystarać, by coś mnie zachwyciło. Czy książce Gwiazd naszych wina się udało przełamać grube lody? Szesnastoletnia Hazel Grace Lancester od trzech lat choruje na raka, jednak od niedawna popadła w swego rodzaju depresję, którą nazywa "skutkiem ubocznym umierania". Lekarz skierował ją na spotkania grupy wsparcia, na których nie działo się nic odkrywczego. Jednak to wszystko się zmieniło, kiedy przybył tam Augustus Waters... Czytałam wiele opinii opiewające książkę jako jedną z najwspanialszych powieści, jakie można przeczytać. Pomyślałam sobie: Dobra, skoro aż tyle jest pozytywnych recenzji, może jednak dam jej szansę? Niestety, chyba aż tak mnie nie zachwyciła, aczkolwiek źle nie było. Może zacznę od fabuły, która w sumie należy do najbardziej typowych, jakie można spotkać. Różnicę może stanowić wyjazd do Amsterdamu, by porozmawiać z pewnym autorem o dalszych losach bohaterów książki. Ogólnie akcja skupia się na Hazel i Augustusie oraz ich uczuciu (tak, dokładnie, chodzi o miłość) plus dodajmy do tego ich przypadki chorobowe - niczym przepis na gwarantowany hicior, którym się de facto stał. Romans niemalże jak w bajce, kiedy w szafie czyha śmierć. To właśnie w tym zakochali się czytelnicy (w większości płeć żeńska, zapewne) jednak ja potraktowałam to jako kolejną obyczajówkę o chorobie i miłości w ostatnich chwilach życia - czyli nic nadzwyczajnego (tak, możecie mnie zjeść). Bohaterowie są zwyczajni. Ok, nie przeczę, że choroba zwana "zwyczajnością" niekiedy jest ciekawa i pozwala utożsamiać się z danymi postaciami, ale nie tu. Po prostu miałam wrażenie, że czytam coś, co jest odległe o lata świetlne ode mnie. Chodzi mi tu o bohaterów, którzy byli dla mnie zbyt idealni, jak na swoją przypadłość. Po przykładach, z jakimi miałam styczność w prawdziwym życiu wiem, że ludziom ciężko jest pogodzić się z chorobą i przejść do normalnego trybu życia. Niby książka miała pokazać, że da się żyć, da się kochać pomimo tykającego zegarka, ale ja tego tak nie odczułam, niestety. Postacie tego nie odwzorowały, choć miały naprawdę błyskotliwe dialogi. Pomimo tego książkę połknęłam w trzy godziny. John Green, z którym spotkałam się przy tej lekturze po raz pierwszy, zachwycił mnie swoim lekkim piórem. Naprawdę, można myśleć co się chce o samej fabule, jednak tu muszę uruchomić swoje uwielbienie. Ponadto dodajmy do tego lekki humor i mamy naprawdę dobrego pisarza. To zdecydowanie ratuje książkę w moich oczach. Podsumowując, książka mnie trochę zawiodła. Myślałam, że to będzie wielkie BUM!, bo na to chociażby wskazuje wysoka ocena na LC, lepsza od niejednych klasyków, które są znacznie lepsze względem treści. Cóż, nie wiem, czy mam polecać czy nie. W ostatecznym rozrachunku jest to naprawdę dobre poczytadło, choć nie wprowadza nic nowego. Na wolne chwile jak znalazł, jednak do ambitniejszych powieści jest fabule naprawdę daleko.